Łucka - ulica wielu czasoprzestrzeni
Warszawa ul. Łucka
Styczeń 2024
O tej porze roku dzień trwa bardzo krótko, zwłaszcza przy pochmurnym niebie. Człowiek nie zdąży na dobre się przebudzić, wykrzesać z siebie wystarczającą ilość iskier energii do podjęcia jakiegoś użytecznego, przytomnego działania, a już zapada zmrok i nadchodzi noc. Dzień niczym mrugnięcie powieką. Spacerując około godziny siedemnastej wolskimi ulicami w pobliżu Ronda Daszyńskiego, ciemność i lekko mroźny chłód niemalże wdziera się do środka, budząc narastającą melancholię i coś w rodzaju mglistego, nostalgicznego smutku.
Stojąc na rogu ulic Towarowej i Prostej, przodem do Ronda Daszyńskiego, można podziwiać rozświetlone, przeszklone wieżowce. Swoją wysokością hipnotyzują, mimowolnie unosząc wzrok do góry, jednocześnie powodują odczucie pewnego przytłoczenia. Oczywiście można do tego przywyknąć po jakimś czasie bywania w wielkim mieście wielkich budynków. Jednak za każdym razem patrząc, jak sięgające ku niebu w górę szklane wysokościowce zahaczają o mgliste partie chmur, trudno uniknąć skulenia się w sobie. Wobec ich wielkoformatowości i jednocześnie uosobienia tego, co najbardziej nowoczesne, budzi się w prostym człowieku respekt. Ale ten pesymistyczny rodzaj respektu, implikującego odczucie bycia małą, jednomilionową cząsteczką, bez której to wszystko wokół i tak będzie funkcjonowało dalej swoim trybie, rosło w siłę, rozrastało się w przestrzeni i nakręcało nieustannie maszynę kapitalizmu.
![]() |
Rondo Daszyńskiego z widokiem na ul. Łucką; źródło: ©droneinwarsaw.com |
Z tym odczuciem trzeba iść jednak dalej. Na przykład mijając wieżowce i skręcając w ulicę Łucką. Wchodząc nieco głębiej, po jednej stronie ulicy przechodnia wita osiedle mieszkalne “Łucka” w stylu budownictwa typowym dla lat dziewięćdziesiątych. Zdecydowanie nie jest to jeden prosty, niczym nieurozmaicony klocek, ani modernistyczne pudełko, lecz wiele drobnych, różniących się od siebie klocków misternie złożonych w pewną całość. Liczba kondygnacji połączonych ze sobą budynków waha się od 8 do 14. Trochę tu uskoków, geometrycznych załamań niby ryzalitów, balkonów i werand, a niżej pasażów i podcieni. Z drugiej natomiast strony ulicy wyrasta wysoki, jednocześnie bardzo rozłożysty wieżowiec mieszkalny o szumnej nazwie “Łucka City” wybudowany przez popularnego dewelopera J. W. Construction na początku drugiego tysiąclecia.
"Łucka City", inv. J. W. Construction, 2004
Jednak to starsze budynki o fikuśnej geometrii po przeciwnej stronie Łuckiej sprawiają wrażenie jakby bardziej przystępnych do codziennego życia. Osiedle z lat dziewięćdziesiątych, choć wielu uzna za pochodzące ze słusznie minionej epoki, zachęca do interakcji z zabudowaną przestrzenią. Wysokie podcienia podtrzymywane przez ciemnoszare słupy, wypełnia szereg lokali, pośród których skrywa się kameralna kawiarnia, której ciepłe światło zza szyby skłania, by zajrzeć za kolejny zaułek.
osiedle "Łucka", inv. Dembud, 1997
osiedle Łucka, widok na istniejącą od 2017 roku kawiarnię Kawałek
Idąc dalej, po stronie wysokiego monstrum “Łucka City” mija się szare, niskie budynki szkoły i prywatnej uczelni o prostej, niewyszukanej konstrukcji. Potem nagle wyrastają nowoczesne, szklane biurowce, lecz one również nie zatrzymują wzroku na dłużej. Trochę przytłaczają, trochę zaciemniają perspektywę ulicy, odbijając ciemną głębię wieczornego nieba. Należą one do ogromnego kompleksu odnowionej Fabryki Norblina. Nieskazitelną szklano-stalową taflę biurowych elewacji przełamuje zachowany kawałek oryginalnego ceglanego muru dawnej fabryki. Kontrastuje chropowatą, podziurawioną fakturą z gładkością szkła i betonu, lecz nadal stanowi jeden z coraz mniej licznych artefaktów dawno już minionej epoki miasta.
Istnieją tu jednak jeszcze nieliczne kamienice, również będące świadkami długiego, burzliwego kawałka historii. Stare, zaniedbane, od lat niezamieszkiwane. Jednak jeszcze ich mury wznoszą się ponad ulicę, dalej oglądając zmieniające się życie ulicy Łuckiej, nasiąkając upływającym czasem, wiatrem, deszczem i słońcem.
***
Jedną z nich jest przedwojenna czteropoziomowa kamienica pod numerem 14. Osłonięta od jezdni teraz uśpionymi gałęziami drzew. Przechodząc tuż obok, mija się drzwi nieczynnych sklepów. Jest ich całkiem wiele jak na ciąg parteru niedużej kamienicy czynszowej. Każde zamknięte, okratowane brunatno-rdzawą kratą. Niektóre oplakatowane. Na jednych wisi jeszcze przyklejona od środka niewielka kartka z 2012 roku informująca o przeniesieniu lokalu pod inny adres. Przejazd bramny został już dawno prowizorycznie zamurowany. Szary, odpadający tynk, odsłania gdzieniegdzie nagie cegły. Oprócz kolorowych plakatów mury urozmaica wątpliwej wartości artystycznej graffiti. Elewacja parteru to więc dosyć surowy i smętny widok. Natomiast przypatrując się chwilę dłużej, odnaleźć można pewne ślady dawnego uroku budynku. Nad jednymi z drzwi znajduje się kratka zdobiona w secesyjne zawijające do środka linie i subtelny ornament w postaci malutkiego kwiatka.
![]() |
przedwojenna kamienica pod nr 14 |
Parter został oddzielony od reszty pięter wąskim plastikowym daszkiem, zamontowanym zapewne z powodu “zagrożenia budowalnego”, o którym informuje mała tabliczka na ścianie budynku. Cztery piętra wznoszące się ponad ów daszek tworzy dziesięć osi okien. Dwie z osi bliżej środka to rozciągnięte na całą długość piętra portfenetry zabezpieczone eterycznymi balustradkami o smukłych, stalowych prętach. Większość okien ma nowe, plastikowe ramy, lecz za żadnym nie widać już nic, co mogłoby świadczyć o toczącym się tam wciąż życiu. Parę z nich zabito już dyktą. Barwa fasady z piętrami różni się od tej z parteru. Jest jaśniejsza, o całkiem przyjemnym dla oka, piaskowo-brązowym odcieniu. Lecz i tu upływający bezlitośnie czas wyrzeźbił pęknięcia, sprawił, że tynk zaczął się kruszyć i odpadać, a piaskowa barwa fasady miejscami pociemniała.
![]() |
przedwojenna kamienica, ul. Łucka 14 |
Do budynku nie da się wejść. Z jednej strony przyklejono ściśle nowszy budynek, z drugiej przestrzeń została odgrodzona blaszanym płotem, zawsze bardzo gęsto oplakatowanym. Spoglądając na boczną fasadę po tej stronie, można jednak podziwiać kolejne graffiti. Tym jednak razem istotnie jest co podziwiać, ponieważ oprócz kolorowych, charakterystycznych dla stylu napisów, na przechodnia spogląda tajemnicza biała twarz o zmrużonym spojrzeniu, wyciągniętym języku i gwieździe między oczami. Zdaje się wyrażać przeżywanie pewnych mistycznych doznań spowodowanych podmuchem białego pyłu wznieconego przez siłę konstelacji gwiazd i przelatującą tuż przed oczyma kometę. Owa twarz żyje w swoim odrealnionym świecie, mieszkając na ścianie starej kamienicy już kilkanaście lat, od 2010 lub 2011 roku.
mural na bocznej fasadzie kamienicy pod nr 14
CDN
Komentarze
Prześlij komentarz